|
||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
Finały 1993 zapowiadano jako konfrontację Michaela Jordana z Charlesem Barkleyem - dwóch gwiazd NBA i wielkich przyjaciół. Obaj urodzili się w 1963 roku (MJ jest o 3 dni starszy). Obaj rozpoczynali zawodową karierę w tym samym roku (1984). Jednak dziewięć lat w NBA było dla Michaela pasmem ogromnych sukcesów - m.in. 7 tytułów króla strzelców, 2 mistrzostwa itd. Dla Barkleya był to czas wielkich rozczarowań, niepowodzeń i kłótni w jego zespole (76ers). Dopiero po przejściu do Phoenix Sir Charles mógł poczuć smak zwycięstwa - jego drużyna była najlepsza w sezonie zasadniczym, a on sam został uhonorowany nagrodą MVP. Doprowadził też Słońca do finału NBA. MJ i Sir Charles stworzyli niesamowite widowisko - finały 1993 były najlepszymi finałami w latach '90, a jednymi z najlepszych w historii NBA !!!
W następnej części MJ był bardziej aktywny. Dzięki Pippenowi przewaga wzrosła do 20 punktów (44:24 na 5 minut do końca II kwarty). Przebudził się wtedy lider Suns - Charles Barkley, który wcześniej nie dawał sobie rady z Horacem Grantem i Scottem Williamsem. Barkleyowi pomogli debiutujący Olivier Miller i Richard Dumas. Gdy na parkiecie przebywali rezerwowi Bulls, przewaga Chicago stopniała do 9 punktów (50:41 na koniec pierwszej połowy). W III kwarcie Barkley (w pierwszej połowie zdobył 8 punktów) poprowadził swoją drużynę do ataku. Gdy na tablicy był wynik 52:45 dla Bulls, Phoenix zagrali bardziej agresywnie w obronie, wygrywali na tablicach. Majerle wykorzystywał błędy Jordana, a Dumars stał się najskuteczniejszym graczem Suns. Dzięki jego skutecznej grze przewaga Bulls stopniała do zaledwie 4 punktów (57:53 w 5 minucie III kwarty). 4 punkty dzieliły Suns również w momencie rozpoczęcia IV kwarty. Ale Chicago ma w składzie Michaela Jordana, który 14 ze swoich 31 punktów zdobył właśnie w ostatniej części meczu. Skutecznie wchodził pod kosz, popisywał się wsadami i trafiał z półdystansu. Bulls uzyskali przewagę. Gdy tylko MJ usiadł na ławce rezerwowych przewaga stopniała do 3 punków (88:85 na 4:25). Gdy wrócił na parkiet, nikt nie mógł odebrać Bykom zwycięstwa. MJ doskonale podawał do Pippena, oszukiwał obrońców i wymuszał błędy rozgrywającego Suns - Kevina Johnsona. Barkley próbował zmniejszyć straty rzutami za trzy punkty (1 celny, 1 nietrafiony)... niestety to nic nie dało. Wściekły i bezsilny opuścił boisko jeszcze przed końcem meczu. Końcowy rezultat - 100:92.
Na początku ostatniej części gry 3-pointer Majerlego doprowadził do remisu (87:87). Chwilę później Barkley zdobył layupem prowadzenie dla Suns (91:89, na 10:36 do końca). Ale to wszystko... Barkley był już za bardzo zmęczony i zaczął popełniać błędy. To wystarczyło, żeby Jordan, Grant i Pippen przejęli kontrolę nad grą. Byki szybko zwiększyły przewagę 102:96. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem - 111:108 dla Bulls. Swoje poświęcenie Charles Barkley okupił kontuzją łokcia. Jego dorobek (42 punkty i 13 zbiórek ) w innym meczu zapewniłby zapewne zwycięstwo jego drużynie. Ale na pewno nie w konfrontacji z Bykami. Sam Barkley (plus Danny Ainge, który zdobył 20 punktów) nie był w stanie przeciwstawić się trzem gwiazdom z Chicago - Jordan zdobył tego dnia również 42 punkty, miał 12 zbiórek i 9 asyst. Grant zdobył 24 punkty, co było jego rekordem w playoffs. Pippen, który zablokował rzut Ainge'a za 3 punkty na 26 sekund do końca miał triple-double (15 punktów, 12 zbiórek i 12 asyst). Zespół Phoenix Suns stał się pierwszym zespołem w historii finałów NBA, który przegrał 2-a pierwsze mecze na własnym parkiecie. Zmarnował tym samym przewagę własnego parkietu wypracowaną w sezonie zasadniczym.
Dan Majerle zdobył dla Phoenix 28 punktów (w tym 6 trafień za 3 !!!). Również odrodzenie się Kevina Johnsona, który grając przez 62 minuty (rekord finałów) na 63 możliwe, uzyskał 25 punktów i 9 asyst - było kluczowe dla sukcesu Suns. Michael Jordan, który w poprzednich spotkaniach nie zawodził w kluczowych momentach, tym razem zawiódł - w czwartej kwarcie meczu trafił zaledwie jeden rzut z 10 oddanych. Phoenix uzyskali wtedy 11-opunktowe prowadzenie (99:88 oraz 101:90). Chicago jednak odrobiło stratę... m.in. dzięki skutecznej 3-ypunktowej akcji Granta na 1:33. Przy stanie 103:103 na 26 sekund przed końcem meczu miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Atakujący Jordan próbował minąć Kevina Johnsona, ten sprytnie wybił mu piłkę Chwilę ją przetrzymał i podał do wystawiającego się Dana Majerle, który wpakował piłkę do kosza. Niestety wcześniej KJ poprosił o czas, więc punkty nie zostały zaliczone !!! W dodatkowym czasie byliśmy świadkami nieskutecznej gry Chicago i niesamowitych popisów Johnson'a, Barkley'a i Majerle'go, które w końcu doprowadziły do wygranej Suns. Barkley zdobył 24 punkty i miał 19 zbiórek. MJ rzucił 44 punkty (44% z gry), miał 9 zbiórek i 6 asyst.
MJ rzucił na kolana wszystkich rywali. Nie angażował zbytnio zawodników Bulls. Wystarczyło, że on był zaangażowany - całkowicie przejął kontrolę nad meczem. W połowie meczu miał na koncie 33 punkty (z 61 zespołu, w II kwarcie zdobył 22 punkty) przy niesamowitej, 70-procentowej skuteczności ! Jednak Suns przegrywali tylko 3 punktami. Pilnujący Jordana koszykarze z Arizony byli bezradni. W pierwszej kwarcie skutecznie pilnował go Richard Dumas, który pozwolił rzucić Jordanowi tylko 11 punktów. W II kwarcie pilnował go Johnson. To właśnie wtedy MJ rozpoczął swój popis... nie popełniał tych samych błędów co w meczu nr 3 - nie rzucał z półdystansu czy za 3 punkty - po prostu przedzierał się do pola 3 sekund i zdobywał punkty ! Tego dnia wszystko się Jordanowi udawało. W ostatnich sekundach, gdy Byki prowadziły tylko 106:104, po przechwycie Armstronga Michael kolejny raz minął K.J. oraz Dana Majerle i z lewej strony wszedł na kosz. Barkley mógł tylko faulować szybującego w powietrzu MJ'a. Mimo to piłka wpadła do kosza, Jordan trafił także rzut osobisty. Przy stanie 109:104 (na 13 sekund do końca) losy meczu były już przesądzone. Jordan zdobył w sumie 55 punktów przy skuteczności 57% ! Oprócz tego 8 razy zbierał z tablicy i 4 razy asystował ! Byki prowadziły w serii 3-1 i do trzeciego mistrzostwa potrzebowali tylko jednej wygranej...
- Chciałbym wrócić do Phoenix na szósty i siódmy mecz - powiedział Charles Barkley
Dziennikarze oświadczyli, że jeżeli Jordan zdobędzie trzeci tytuł, będzie to wielkie osiągnięcie.
Potem nie było lepiej. Fatalnie spisywali się wysocy - Bill Cartwright tylko się ośmieszał, jego zmiennik - Scott Williams nie był lepszy. Kompromitująco grał Horace Grant, który swój pierwszy i _jedyny_ punkt zdobył z rzutu osobistego po ponad 40 minutach gry (normalnie rzucał średnio 16 punktów). W II kwarcie Byki poprawiły obronę. W ciągu ośmiu minut odrobili straty i objęli jednopunktowe prowadzenie (43:42), po raz pierwszy w meczu i zarazem po raz ostatni. Szybko stracili przewagę i dystans do Suns... w III kwarcie zdołali zbliżyli się jeszcze na 4 punkty. W ostatniej części gry ani razu wygrana Phoenix nie była zagrożona (najmniejsza przewaga to 88:81 na 6 minut i 99:92 na 2 minuty przed końcem). Tego dnia Chicago ustępowało Suns niemal we wszystkim. Mieli 45,8% skuteczność, Suns ponad 50%. Przegrali tablice 35:45. Gorzej rzucali też osobiste (16 z 24 przy 21 z 26 Suns). Zawiódł Scottie Pippen - zdobył 22 punkty, ale popełnił masę błędów, źle współpracował z MJ i nie wypełniał swoich zadań jako rozgrywający. Gdyby nie dobra gra Johna Paxsona (3 rzuty za 3 punkty i kilka ważnych przechwytów) Chicago już wcześniej zostaliby pozbawieni złudzeń. MJ zagrał dobrze, zdobył 41 punktów (55% z gry), co jednak nie wystarczyło do pokonania Suns. Phoenix po raz drugi pokonali Byki w ich twierdzy - Chicago Stadium - 108:98. Rewelacyjnie zagrał KJ (25 punktów), Richard Dumas (25 punktów) i Barkley (24 punkty).
Naszym przeznaczeniem jest zdobycie tytułu. Ostatniej nocy rozmawiałem na ten temat z Bogiem - poinformował Charles Barkley. Jego wiarę w zwycięstwo dzieliło również całe Phoenix, cała Arizona. Atut własnej hali, fantastycznej widowni i przede wszystkim wyraźny kryzys Bulls dawały nadzieję kibicom Suns na przełamanie hegemonii Chicago.
[MECZ 6]
Rozgrywki przeniosły się z powrotem do Phoenix, gdzie rozegrano mecz szósty. Niestety mecz nie przebiegał po myśli gospodarzy. Również Byki nie zachwycały swoją grą. Po 12 minutach gry prowadziły jednak 37:28. Dzięki nieskutecznej i bardzo nerwowej grze Suns Byki po rzutach za trzy Jordana i Trenta Tuckera miały w II kwarcie nawet 11 punktów przewagi. Rzuty za trzy były zresztą jedynym elementem gry Chicago, którym mogli zaimponować. W całym meczu trafili aż jedenastokrotnie za trzy ! Był to rekord finałów NBA. Poprzedni należał do Phoenix i został ustanowiony w meczu numer trzy tych finałów. Przed czwartą, decydującą kwartą przewaga Chicago wynosiła 8 punktów (87:79). Wydawało się, że losy meczu są przesądzone.....
Końcówka meczu to gra nerwów... oba zespoły popełniają mnóstwo błędów. Na 30 sekund przed końcem napięcie sięga zenitu. Koszykarze Phoenix pozwalają MJ'owi zdobyć dwa punkty (jest 96:98 dla Suns). Słońca mają piłkę, rozgrywają ją wolno... w końcu mają mnóstwo czasu. Majerle rzuca, ale pudłuje... piłka nawet nie dotyka kosza. Piłka trafia do Pippena, który bierze czas. Zostało 14 sekund. Jordan podaje do Pippena, ten wchodzi na kosz... bez problemu mógłby zdobyć punkty layupem. Podaje jednak do Granta, który stał prawie pod samym koszem. Niepilnowany Horace poddaje ją do tyłu, do niekrytego Paxsona. Wyskok i rzut. Piłka ląduje w koszu ! Euforia na ławce rezerwowych Chicago... Byki prowadzą 99:98. 3,9 sekundy do końca, ale w koszykówce to bardzo dużo czasu. Piłka wyprowadzona z boku trafia do Kevina Johnsona. Ten próbuje oddać rzut. Ale w pobliżu jest Horace Grant, który blokuje jego rzut. Nikt już nie pamiętał, że grał fatalnie... odkupił swoją winę. Syrena końcowa... MISTRZOSTWO ! To był czysty automatyzm. Od dziesięciu lat wykonuję to samo. Dostałem piłkę, wyskoczyłem, rzuciłem. Nie zastanawiałem się, co się stanie jak nie trafię - stwierdził John Paxson - To jest jak sen - dodał wzruszony. To boli, bardzo boli. Ludzie często dyskutują o nas w kategoriach ile zarabia, jak często występuje w reklamówkach. Chyba nie wiedzą jak ciężko być sportowcem w chwilach takich jak ta - powiedział załamany Barkley.
Pierwszy raz od 27 lat zespół NBA - Chicago Bulls - zdobywa mistrzostwo trzeci raz z rzędu. Ostatnim zespołem, który tego dokonał był Boston Celtics. W latach 1964-66 trzema kolejnymi zwycięstwami kończył swą niewiarygodną serię ośmiu mistrzostw z rzędu !!! Wcześniej dokonali tego jeszcze Minneapolis Lakers (lata 1952-54).
Finały 1991 ][ Finały 1992 ][ Finały 1993 ][ Finały 1996 ][ Finały 1997 ][ Finały 1998
|